Obserwatorzy

wtorek, 30 grudnia 2014

Noworoczny Złoty Środek

Jest i on! Jubileuszowy 50 wpis. W sumie fajnie się złożyło, że bedzie on dotyczył noworocznego postanowienia. Przejrzałem archiwum mojego bloga i znalazłem post dotyczący moich zeszłorocznych zobowiązań. Postanowiłem wówczas być ambitniejszym, nie marnować czasu na głupoty, dbać o swoją wybrankę i poważniej potraktować moje studia. Czy udało mi się z tego wszystkiego wywiązać?

Uważam, że przez rok 2014 udało mi się wykrzesać z siebie jeszcze więcej ambicji i samozaparcia. Bez tego pewnie nie miałbym obecnie pracy i zawalił studia. Co do nich to obawiam się, że na chwilę obecną traktuje je jeszcze mniej poważnie i przyszłościowo (o czym zresztą pisałem we wcześniejszych wpisach), no ale szkoda rzucić coś w co zainwestowało się własnoręcznie zarobione pieniądze...
Jeśli chodzi o marnotrawienie czasu na głupoty to chyba nigdy z tego nie zrezygnuje. Czasem tak jak każdy muszę odreagować, wyciszyć się, zresetować, tak po prostu.
Na temat dbania o swoją drugą połówkę nie będę się tutaj wypowiadał, bo to nie miejsce na takie wywody, a i tak pewnie mało by Was one obchodziły.

Jakie natomiast postanowienie/a mam na nadchodzący 2015 rok? Tylko jedno. Znaleźć "złoty środek" dzięki któremu będę potrafił uzyskać równowagę pomiędzy pracą, studiami, i życiem towarzyskim. Obiecałem to sobie choć doskonale wiem, że w życiu bywa czasem jak w tanim pornosie, zawsze coś się pierdoli.
(kurwa, kolejny truizm...)

sobota, 20 grudnia 2014

Media 25-lecia

Ostatnio Magazyn Press pozwolił sobie na wybranie nalepszych polskich mediów ostatnich 25 lat. Tak oto w każdym segmencie zostały wyróżnione następujące media:
  • Telewizja-TVN
  • Radio-RMF FM
  • Prasa-Gazeta Wyborcza
  • Internet-Onet.pl
W związku z studiowanym przeze mnie kierunkiem oraz wrodzoną niską tolerancją na absurdy i debilizm we wszelakiej formie, postanowiłem po krótce skomentować wybór członków Szanownego magazynu.

Telewizja TVN
Komercyjny upolityczniony podmiot, którego działanie ma czasem niewiele wspólnego z realizowaniem misji społecznej mediów. Przedstawiane przeze tę telewizje fakty bywają stronnicze, co przeczy zasadzie obiektywizmu dziennikarskiego. Z kolei tematyka i poziom merytoryczny emitowanych przez nią programów uwłacza inteligencji bardziej świadomego odbiorcy. No ale cóż...jakie społeczeństwo, taka telewizja.

Gazeta Wyborcza
Od początku istnienia jej sztandarowe działania to atakowanie lustracji i sprzeciwianie się dekomunizacji, Było to związane z niezbyt chwalebnymi życiorysami czołowych redaktorów tejże gazety. Chodzi mianowicie o ich pokoleniowe związki z Komunistyczną Partią Polski. Pomijając już nawet ten fakt, (w końcu rodziny się nie wybiera) jak można w XXI wieku wyróżnić ludzi, którzy współtworzyli stary system i to właśnie w tym okresie "załatwili" sobie określone stanowiska. Czy tak działają wolne media?
Na szczęście atakowanie przez Gazęte Wyborczą WSI nic nie dało i dziś już wiadomo, że w tym medium nie ideologia i przekaz są ważne, bowiem w archiwach służb specjalnych zachowały się dokumenty świadczące o tym, że członkowie GW byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy Służb Bezpieczeństwa (SB).

 Portal Onet
Biorąc pod uwagę dość dużą ilość portali informacyjnych, ten wybór najbardziej mnie zaskoczył. Dlaczego? Bo każdy jest lepszy od onetu, który chyba połowę informacji czerpie z Polskiej Agencji Prasowej, czyli działa na zasadzie " kopiuj, wklej", a na dodatek popełnia przy tym więcej błędów niż dyslektyczny i dysortograficzny piątoklasista podczas dyktanda. Ponadto osoby tworzące ten portal, nie wiedzą chyba czym jest segregacja tematyczna materiałów, no bo jak pod wiadomością o protestach w Niemczech można umieścić news o poszukiwaniach wędkarzy na jeziorze? (Przykłady można by mnożyć, ale szkoda na to mojego i waszego czasu...)

No...to byłoby na tyle. Do RMFu nic nie mam, czasem nawet posłucham. Podsumowując mój komentarz, nie wiem jakimi kryteriami kierował się Magazyn Press, ale jak dla wybrane przez nich media 25-lecia to jakieś jedno wielkie nieporozumienie (albo prowokacja).


piątek, 12 grudnia 2014

Truistyczna misja społeczna

W otaczającym Nas świecie aż roi się od banałów, absurdów i truizmów, do czego pewnie większość z Nas zdążyła się już przyzwyczaić. Wszakże im częściej się z czymś spotykamy, tym szybciej się do tego przyzwyczajamy, a co gorsza akceptujemy (no proszę, kolejny banał...)

Dlaczego co gorsza? Gdyż każdy jeden absurdalny sąd jest "patologią ideową", która ma ułatwić Nam postrzeganie świata. Prowadzi to do bezrefleksyjnego i akreatywnego podejścia przez nas do danej kwestii czy zagadnienia. Podobną funkcję pełnią chociażby stereotypy.
Przyznaje, że gdy byłem młodszy, nie zdawałem sobie z tego sprawy, zresztą przypuszczam, że nie byłem jedyny. I tak w tej beztroskiej nieświadomości przeżyłem gimnazjum, liceum, aż w końcu trafiłem na studia WYŻSZE! Postanowiłem podkreślić wyrażenie "wyższe" gdyż paradoksalnie to na nich dostałem w łęb jednym z najbardziej banalnych wyrażeń, jakim było "spełnianie misji społecznej"...

Jakże ja uwielbiam szeregi słów, które pięknie i mądrze brzmią, a jakże niewiele mówią w praktyce.
Do samego "spełniania" nic nie mam, "misja" z kolei brzmi dumnie, tylko sęk w tym, że z reguły każda misja ma jakieś konkretne założenia i cele, które wykonuje się w dany sposób. "Misja społeczna" takowych raczej nie posiada, a dlaczego? Gdyż wszystko co działa w społeczeństwie lub jego otoczeniu jest do cholery społeczne! (kto miał kiedykolwiek zajęcia z socjologii ten zrozumie...)
No dobrze, ale zawsze można powiedzieć, że jej realizacja może polegać chociażby na uświadamianiu społeczeństwa poprzez dostarczanie mu informacji z wielu źródeł.
Ok, etycznie wszystko spoko, tylko jest jeden mały problem. Mianowicie w polskich realiach z "uświadamianiem społeczeństwa" jest jak z pomocą Afryce-wszyscy to robią od lat, a długotrwałych efektów nie widać. No bo jak inaczej wytłumaczyć chociażby tak dużą ilość nieważnych głosów w wyborach samorządowych, tak dużą liczbę pijanych kierowców na drogach, czy tak duże grono osób, co roku oszukiwanych przez przeróżnych "przedstawicieli" "wnuczków" "policjantów" itp, itd.
Mało to było w mediach kampanii społecznych, reportaży, materiałów i komunikatów poświeconych tej tematyce? W takim właśnie stopniu "świadome" jest Nasze społeczeństwo #ciemnogród

Poza tym gdyby każde medium w pełni skupiało się na realizacji owej misji to polskie media mainstream'owe nie byłyby upolitycznione, w polsacie nie byłoby tak długich reklam, a stół nigdy, przenigdy nie byłby upierdolony!



piątek, 5 grudnia 2014

Seksualna rewolucja

W dobie szybko rozwijającego się rynku ekonomicznego i konsumpcyjnego w wielu zawodach i branżach zachodzą mniej lub bardziej istotne zmiany. Pracownicy z reguły szybko się do nich przyzwyczajają i sukcesywnie potrafią wdrożyć je do swojego systemu pracy.
Jednakże od każdej reguły są wyjątki, czyż nie? Jest branża, której zmiany są nie w smak, a mam na myśli najstarszy zawód świata jakim jest prostytucja!

Otóż przeczytałem ostatnio, że Panie zajmujące się ową działalnością skarżą się na zmianę standardu udzielanych przez nich usług. O co konkretnie chodzi? Już tłumaczę. Otóż Panie są zniesmaczone faktem iż zamiast dawać mają...gadać! Tak, to nie żart. Okazuje się, że spora część klientów korzystając z usług prostytutek, zamiast seksu oczekuje...rozmowy i pocieszenia! Problem w tym, że usługodawczynie to nie Ewy Drzyzgie! Jak same mówią, nie są od tego by pełnić rolę psychoterapeutek czy przyjaciółek. Od kiedy to prostytutka ma "zaspokoić" faceta emocjonalnie zamiast seksualnie?! To jakiś absurd.
Ja osobiście w pełni rozumiem zakłopotanie tych biednych dziewczyn. Nie rozumiem z kolei zupełnie zachowania mężczyn. Poważnie są faceci, którzy jeżdzą na panienki żeby się wyżalić?! Co to kurwa? Rozmowy w Toku?! Poza tym przecież za podobną cenę można sobie zamówić wizytę u psychoterapeuty, do którego można pojechać o normalnej godzinie i to bez ukrywania tego przed żoną (piszę tak, gdyż rzekomo  ponad połowa facetów korzystających z usług prostytutek, jest żonatych).
Jednakże wcale nie zdziwiłbym się, gdyby w kraju takim jak Nasz, łatwiej byłoby  skontaktować się z prostytutką niż z wykwalifikowanym psychologiem...o ironio.

Ale spokojnie, bez obaw. Znalazłem rozwiązanie! Jest nim zalegalizowanie prostytucji, które przyniosłoby niebywałe korzyści i nowe możliwości. Mianowicie można by wówczas zorganizować szkolenia z zakresu psychologii i socjoterapii dla wszystkich dziewczyn pracujących w zawodzie, które chciałby podnieść swoje kwalifikacje. Kolejnym rozwiązaniem mogłoby być bezpośrednie zatrudnianie w zawodzie absolwentek psychologii. Spadłaby wówczas stopa bezrobocia wśród młodych ludzi, a i absolwentki mogłoby połączyć w końcu teorie z praktyką, czyż nie? Przy okazji załatałoby się również dziurę budżetową. Jak dla mnie, same korzyści. A Wy co o tym myślicie?

niedziela, 30 listopada 2014

Dojrzały ponad wiek

Znowu będzie lifestyle za którym sam nie przepadam, ale wolę go od pisania o średnio rozgarniętych rodakach, którzy na kartach wyborczych zagrali sobie w statki albo w kółko i krzyżyk, przez co Jarek z kolegami twierdzi, że wybory (które na dodatek jego partia wygrała) są sfałszowane...#idiocisąwszędzie.

Uznałem, że to nie mój poziom. Jestem ponad tym, gdyż ludzka głupota już dawno przestała wzbudzać moje zainteresowanie. Niestety Internet i polskie media działają zupełnie odwrotnie. Promują głupotę, prostactwo i brak racjonalnego myślenia, co nasze społeczeństwo chłonie niczym gąbka. No bo jak inaczej wytłumaczyć tak wielką popularność wśród telewidzów seriali pokroju Sekretów Sąsiadów, Ukrytej Prawdy czy innego komercyjnego gówna?
Kultura medialna powoli zbliża się do poziomu tej politycznej #regres, co dla mnie jako przyszłego/niedoszłego dziennikarza nie jest zbyt obiecujące. Może i byłoby inaczej gdybym myślał tak jak "oni". Na szczęście mam jeszcze w sobie tyle samozapracia, rozsądku i dojrzałości by potrafić myśleć samodzielnie. Wbrew pozorom to nie takie trudne, wystarczy chcieć.

Niestety gdy obserwuje, co dzieje wokół mam wrażenie, że mało komu na tym należy. Moi rówieśnicy studiują, balują za hajs rodziców i sprawiają wrażenie jakby nie interesowali się przyszłością, a ja? A ja pracuje, studiuje i odkładam pieniądze na własny ślub pomimo tego, że mam dopiero 21 lat. Owszem też lubie się napić i spontanicznie zabawić, ale traktuje to jako formę odskoczni od codziennej monotonii, a nie jako styl życia.
Pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że pierdolę farmazony i truizmy w jednym. Spytają z przeskąsem czy się chwalę albo żale, tak zdaję sobie z tego sprawę, ale już chyba przywykłem do życia w niezrozumieniu #dojrzałyponadwiek.

wtorek, 16 września 2014

Upadły humanista.

Ponoć w Polsce studiowanie na kierunkach humanistycznych czy społecznych nie jest przyszłościowe. Trudno się z tym nie zgodzić słysząc, że kolejny absolwent politologii albo filologii podjął pracę w MacDonaldzie lub markecie (to i tak dobrze, że w ogóle udało mu się znaleźć jakąkolwiek pracę). Pozostają jednak jeszcze Ci, którym udało się jakoś wybić. Pytanie tylko gdzie oni są?

Ja swoją zabawę z dziennikarstwem rozpocząłem w liceum. To tam na kierunku dziennikarsko-fotograficznym stawiałem swoje pierwsze publicystyczne szlify. Teraz gdy patrzę na to z perspektywy paru lat to odnoszę wrażenie, że chyba minąłem się z powołaniem #BenedyktXVI. 
Gdy liznąłem już trochę tego medialnego światka po którym pozostał mi już tylko smaczek to uświadomiłem sobie, że idąc do szkoły średniej o takim kierunku, a potem na studia żyłem wyidealizowanymi mrzonkami, z których ocknąłem się dopiero na trzecim roku, na którym to przecież mam obronić swoją pracę licencjacką. Co ja sobie myślałem? Że będę wziętym dziennikarzem zarabiającym krocie? Teraz wiem, że to mało realne.


Nie piszę tego by któregokolwiek czytającego to humanistę do czegokolwiek zniechęcić. Ja tylko piszę jak jest #MariuszMaxKolonko. Teraz apel do wszystkich przyszłych/niedoszłych dziennikarzy. Nie przestawajcie marzyć, a przede wszystkim pisać!
Pozdrawiam
Tłoczarz w metalu.

wtorek, 29 lipca 2014

Azyl

Wróciłem. Po co? Mój powrót jest spowodowany chyba tym, że ostatnio moje życie skoncentrowało się wokół pracy, przez co potrzebny mi teraz jakiś azyl. Za takowy od samego początku uważałem tego bloga, na którym to poruszałem różne tematy, starałem się wywołać dyskusję, a przede wszystkim mogłem odreagować.

Nie ukrywam, że na jakiś czas o nim zapomniałem. Wystarczy tylko spojrzeć na datę mojego ostatniego wpisu. Dlaczego nie pisałem? Na pewno nie z powodu braku tematów, bo przecież zawsze jest o czym i o kim pisać. Myślę, że to kwestia etapu na jaki wszedłem w moim życiu. Bo jak tu zawracać sobie głowę doktorkiem, który nic nie "przeskrobał", a stracił pracę, czy malezyjskim samolotem z dominującą ilością Holendrów na pokładzie, który rozbił się na terenie Ukrainy, zestrzelony przez Rosjan/Amerykanców czy nie wiadomo kogo jeszcze (ciekawy przykład globalizacji, nie uważacie?), kiedy to pracuje się 5 albo i 6 dni w tygodniu, by odłożyć na własny ślub, o którym to wie się tyle co Justin Bieber o geografii. No ale jakby nie patrzeć, pierścionek na palcu ukochanej zobowiązuje.

Ujmując to w skrócie. Nie pisałem gdyż, albowiem tudzież onegdaj dorosłość zapukała do mych drzwi, po czym wjechała w nie z buta niczym raper Sobota. Dziękuje, dobranoc.

wtorek, 25 marca 2014

Zamiana ról

Jak wiemy świat się zmienia, a z nim ludzie. Moje pokolenie (dzieci z początku lat 90-tych) dzieciństwo spędzało głównie na dworze, a nie przed komputerem. Nie było wtedy istotne czy biega się w butach"z białą łyżwą" czy bez. Nie jadło się wtedy w fast foodach umiejscowionych w centrach handlowych, a  kupowało się lody i chipsy w małym osiedlowym sklepiku. Nie oceniało się osoby przez jej przynależność do danej subkultury, których swoją drogą mamy teraz zatrzęsienie.
A przede wszystkim dzieci były wtedy dziećmi...

Teraz 14-latki wyglądają, na 19-latki, a 19-latki na dwudziestoparolatki (i weź tu człowieku nie miej potem kłopotów z prokuratorem...) Kiedyś dziewczyny bardziej stawiały na naturalność, a nie na szpachle i kilo podkładu. Zresztą obecnie już nie tylko płeć piękna używa podkładów, błyszczyków i tym podobnych upiększaczy...(if you know, what I mean).
Podobnie jest z e-papierosami. Nic tak nie poprawia mi nastroju jak widok 13-14latka śmigającego z tornistrem na plecach i e-papierosem na szyi. Do pełnego zestawu wystarczyłaby jeszcze idąca obok dziewczyna w tym samym wieku, pchająca wózek dziecięcy ze swoją małą pociechą w środku.Wiem, że nie powinno mnie to bawić, ale już chyba tylko pustym śmiechem mogę zareagować na rzeczywistość, w której to dzieci mają dzieci, a nieprawdziwi dorośli nieprawdziwe papierosy.

Dokąd to wszystko zmierza? Nie wiem i nie chce wiedzieć. Cieszę się jedynie, że moje dzieciństwo minęło mi w innym klimacie. Klimacie, który po części sprawił, że jestem teraz takim, a nie innym człowiekiem.

czwartek, 6 marca 2014

Wielokulturowa policja

Ostatnio przeczytałem, że ONZ zainteresowała się zjawiskiem rasizmu w Polsce (ponoć ze szczególnym uwzględnieniem antysemityzmu). Efektem tego zainteresowania ma być nakładanie kar na kluby sportowe (tak jakby nie miały już one wystarczających kłopotów finansowych wynikających z inszych kar i sankcji), zaostrzenie kodeksu karnego (aż strach się bać co nowego może jeszcze wymyślić nasz wymiar "sprawiedliwości") oraz...(radzę usiąść i nie trzymać niczego ostrego w ręce) ułatwienie osobom z grup mniejszościowych (czyt. gejom, cyganom, Żydom i tym podobnym) dostępu do służby...w policji.

Nie chciałbym wyjść na rasistę, ale czy członków ONZ przypadkiem nie pojebało? Myślałem, że tylko UE ma nierówno pod sufitem, karząc nam prostować banany oraz uznając marchewkę za owoc, a ślimaka za rybę. Czysto stereotypowy obraz tego zalecenia nie wygląda zbyt kolorowo, bo co jeśli podczas rewizji osobistej Cygan policjant (nie brzmi wam to jak oksymoron?) zakosi nam portfel? Istnieje również spore prawdopodobieństwo, że Żyd policjant wypisze nam znacznie wyższy mandat, a już najgorszą opcją wydaje się użycie przez Geja policjanta niewłaściwej "pałki" w sytuacji gdy my leżymy skuci na masce samochodu z SZEROKO ROZSTAWIONYMI NOGAMI! Dobra, żarty na bok, albo nie. Właśnie wymyśliłem kawał. Wchodzi Żyd, Gej i Cygan do posterunku policji, a posterunkowy do nich: Wypierdalać! A czemu nie było z nimi murzyna? Bo siedzi w celi.

Swoją drogą instrukcje ONZ brzmią tak, jakby byli oni przekonani o tym, że rasizm działa tylko w jedną stronę. Podobnie było/jest z polskim obrazem męskiego szowinisty. Naprawdę nikt w ONZ nie wziął pod uwagę tego, że gdy mniejszość dostanie się do "władzy" to może chcieć jej nadużyć w ramach zemsty za brak akceptacji i napiętnowanie społeczne? Może nie jest to w 100% pewne, ale wielce prawdopodobne.
Radzę zatem dobrze przemyśleć ten pomysł przed wprowadzaniem go w życie, bo efekt może okazać się odwrotny do zamierzonego.

*tekst ma charakter humorystyczny i nie ma on na celu obrazić jakiekolwiek narodowości, kultury czy rasy. Nie jestem rasistą, ani nie patrzę na świat stereotypowo.

środa, 26 lutego 2014

*

Każdy z Nas ogląda reklamy, lecz nie każdy wie, że obecnie muszą być one zgodne z rzeczywistością. Nie mogą pojawiać się w nich samodzielnie chodzące lalki, latające samochody czy gadające zabawki. Takie zabiegi mogłyby wprowadzić odbiorcę w błąd, co jest niezgodne z prawem. Zgodnie z art. 16 ust.1 pkt 2 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz. U. Nr 47, poz.211 ze zm.) reklama wprowadzająca w błąd i mogąca przez to wpłynąć na decyzję konsumenta co do nabycia towaru lub usługi jest zakazana. Dla określenia, kiedy reklama jest reklama wprowadzającą w błąd muszą być brane pod uwagę wszystkie jej elementy.
Producenci reklam doskonale o tym wiedzą, jednak znaleźli oni sposób na obejście w/w artykułu. Jest nim "magiczna gwiazdka".

Magiczną gwiazdkę widzimy zazwyczaj u dołu ekranu. To ten tekst pisany najmniejszym dozwolonym w reklamie drukiem, którego przeciętny zjadacz chleb za cholerę nie jest w stanie dostrzec, a jeśli nawet już mu się to uda, to i tak nie zdąży przeczytać go w całości przed końcem reklamy. Jakie zatem informacje najczęściej kryją się pod magiczną gwiazdką? Zależy to oczywiście od rodzaju reklamy. W przypadku spotów reklamujących krem do twarzy czy inny specyfik, którego skuteczność potwierdziło 98% Polek, z magicznej gwiazdki dowiemy się, że owe Polki to tak naprawdę grupa 15 kobiet z których 14 było zachwyconych działaniem produktu. Co z tą jedną? Prawdopodobnie to co stało się z jej twarzą po zastosowaniu danego specyfiku miało niewiele wspólnego z gładką, jędrną cerą, no ale cóż...piękno też ma swoją cenę. Z kolei gdy mamy do czynienia z reklamą jakiegoś banku, który oferuje Nam pożyczkę z niewiarygodnie niskim oprocentowaniem, to pod magiczną gwiazdką znajdziemy jakże istotną informacje dotyczącą RRSO, czyli rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania pożyczki. Inaczej mówiąc jest to całkowity koszt kredytu ponoszony przez konsumenta w stosunku rocznym. Z reguły jest on średnio o 10% wyższy od oprocentowania przedstawionego w reklamie. Czy w takim razie producenci reklam Nas okłamują? Prawnie nie. Ja nazwałbym to umiejętnym przedstawianiem niekorzystnych dla siebie informacji.

Nie dajmy się zatem bezczelnie wodzić za nos. Nigdy w 100% nie wierzmy reklamom, bo wyjdziemy na tym jak Zabłocki na mydle. Pamiętajmy o tym, że manipulacja w mediach była, jest i będzie!

*Przed przeczytaniem tekstu, zapoznaj się z znaczeniem słowa "publicystyka", gdyż każdy tekst niewłaściwie zrozumiany, może zagrozić Twojej psychice oraz wizerunkowi autora.

środa, 19 lutego 2014

Ludzie donosy piszą...

Jaką Polacy mają mentalność każdy wie. Najważniejsze to samemu się "nachapać", a drugiemu na to nie pozwolić. Taki oto sposób myślenia sprawił, że jakże "praworządni" członkowie naszego społeczeństwa wysyłają coraz to więcej donosów do urzędów kontroli skarbowej. Na co/kogo donoszą? Na kogo się tylko da, czyli m. in. na byłych małżonków, sąsiadów, teściów, zięciów, właścicieli kurortów, itd.

Oczywiście większość informacji zawartych w donosach jest równie wiarygodna i rzetelna, co komisja Macierewicza, a ich autorzy z łatwością mogliby zająć się pisaniem baśni i opowiadań fantasy, ale mniejsza 
o to. Istotniejszy wydaje się sam fakt donosicielstwa na rodaka. Skąd się on bierze? Może nawyk ten jest reliktem z czasów PRL-u? Lub po prostu najzwyczajniej w świecie z każdym dniem coraz bardziej "chamieje" polskie społeczeństwo. Statystki pokazują, że  w Lublinie odnotowano wzrost liczby donosów o 40%! Tam chyba ludzie boją się nawet splunąć czy pierdnąć na ulicy, bo sąsiad może zobaczyć i donosik gotowy. Z resztą w Warszawie, w której liczba donosów w stosunku do poprzedniego roku wzrosła o 1/4 swobodniej być nie może.

Powstaje pytanie czym kierują się tzw. uprzejmi donosiciele?  Przestrzeganiem praworządności i równości? Nie, nie. To byłoby zbyt piękne i niezbyt polskie. Przede wszystkim chodzi o chęć "dosrania" i utrudnienia życia drugiej osobie. Widać to chociażby w parlamencie czy niejednej pracy.

Taka niestety jest mentalność większej części naszego społeczeństwa, z którą wypadałoby jakoś walczyć. Tylko sęk w tym, że z zmasowaną głupotą i chamstwem chyba nikt jeszcze nie wygrał.

środa, 12 lutego 2014

Skandal numerem 1?

Czasem dodając wpisy inspiruje się tygodnikami opinii. Jednym z nich jest Angora. Można powiedzieć, że poza felietonami i tekstami Michała Ogórka działa ona na prawach przedruku. Inaczej mówiąc jest to tygodniowy zbiór tego co ukazało się wcześniej w innych gazetach. W tym tygodniu również postanowiłem po nią sięgnąć. Niestety to co zobaczyłem na okładce z leksza mnie odrzuciło. Był na niej gen. Wojciech Jaruzelski wraz z swą małżonką. Podpis pod zdjęciem informował, że ukochana generała chce się z nim rozwieść, bo jest zazdrosna o opiekunkę zajmującą się byłym prezydentem. Owa opiekunka miała rzekomo podrywać Jaruzelskiego i dopuszczać się wobec niego "czynności intymnych"...

Tak oto prezentował się temat na pierwszą stronę poważanego przeze mnie tygodnika jakim jest Angora. Czy naprawdę nie było żadnego innego wątku bardziej godnego uwagi, niż ten mówiący o tym, że 91-letni były prezydent Naszego kraju może mieć romans z opiekunką? Zrozumiałbym news tego pokroju gdyby to Jarek miał jakąś kochankę zamiast kota, ale to? Bardziej zainteresowała mnie inna informacja zamieszczona w tym wydaniu. Była w niej mowa o tym, że już za kilkanaście lat co piąty mieszkaniec naszej planety będzie miał więcej niż 60 lat, co doprowadzi do globalnego kryzysu socjalnego i ekonomicznego. To jest news! A  nie to, że jakaś 50letnia opiekunka może zadowalać pod kołdrą żonatego starca chorego na chłoniaka.
Wiem, że prasa działa w myśl zasady "Bad news is a good news", no ale bez przesady. Nie można nieustannie karmić społeczeństwa plotkami i skandalami, tylko dlatego, że uważa się je za bandę debili. Prasa jest zobowiązana do rzetelnego i prawdziwego przedstawiania rzeczywistości. Niestety aktualna okładka Angory przeczy tej zasadzie.  (Może dlatego, że tekst do niej nawiązujący pochodzi z Super Expressu).


Niech społeczne znaczenie, a nie atrakcyjność będzie wyznacznikiem umieszczania danego tematu na okładce. Oryginalność, a nie tandeta. Wiarygodność zamiast plotek. Tym powinien kierować się tygodnik opinii.

P.S. To, że aktualne wydanie tygodnika Angora nie przypadło mi do gustu, nie oznacza, że nie będę kupował go w przyszłości. Zaczerpnąłem z niego wiele ciekawych tematów i inspiracji. Z niecierpliwością czekam na kolejne.

sobota, 25 stycznia 2014

Odizolować czy wypuścić? Oto jest jest pytanie.

11 lutego pedofil i wielokrotny morderca Mariusz Trynkiewicz ma opuścić wiezienie. Na tą okoliczność wszystkie służby Naszego państwa zostały postawione w stan gotowości. Mają one podjąć się całodobowej inwigilacji zabójcy czterech chłopców, gdy tylko ten przekroczy więzienny próg. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że tą jakże uciążliwą sytuacje można by rozwiązać o wiele prościej.

Mówiąc prościej mam na myśli obowiązującą w polskim prawie do 1998 r. karę śmierci. Ta jakże opłacalna i utylizacyjna instytucja pozwoliłaby Naszemu państwu w trybie natychmiastowym rozwiązać kwestie "kłopotliwych" więźniów pokroju Trynkiewicza. Nie stawiano by wszystkich organów państwowych na nogi za pieniądze podatników, ludzie nie musieliby bać się o bezpieczeństwo swoje oraz najbliższych, a całego sporu o to, gdzie szanowny zwyrodnialec ma trafić po wyjściu z więzienia w ogóle by nie było. Przy okazji rozwiązałoby się problem przeludnionych wiezień. Co prawda pojawiają się obecnie głosy o przywrócenie tej jakże użytecznej kary, jednakże jest to niemożliwe ze względu na obowiązujące Polskę umowy międzynarodowe. Jak widać Unia nie tylko daje, ale i zabiera.

Tym sposobem mamy teraz publiczną debatę (a właściwie to już spór) o to co zrobić z Panem Trynkiewiczem. Jak wiemy pojawiła się idea umieszczenia go w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Nazwa równie długa, jak ogólna. Osoby tam "skierowane" mają spełniać łącznie 3 przesłanki, których nie chce mi się tutaj szczegółowo opisywać. W skrócie napiszę, że muszą być one równie popierdolone jak instrukcja chińskiego miksera w języku ojczystym. Warto jeszcze nadmienić, że delikwent, którego sąd umieści we wspomnianym ośrodku, będzie mógł tam przebywać nawet do końca życia.
Cały psikus tkwi w tym, że takie rozwiązanie jest niekonstytucyjne. Po pierwsze nie można pozbawić wolności za to, co ktoś może popełnić dopiero w przyszłości! To tak jakby zamknąć profilaktycznie wszystkich dresów, bo przecież każdy z nich może chcieć rozpierdolić jakiś przystanek.
Po drugie nie można w demokratycznym państwie pozbawić kogoś wolności bez prawomocnego wyroku sądowego. (Nazywanie więzień ośrodkami niczego nie zmienia).
Po trzecie prawo nie działa wstecz, także bombki strzeliły choinki nie będzie! Jeśli Nasze państwo chce postępować w ten sposób to niech pierw zmieni konstytucje, której swoją drogą przydałaby się jakaś grubsza nowelizacja.

Na zakończenie pozwolę sobie zacytować Panią Profesor Monikę Płatek z Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego, która wypowiedziała się następujący sposób: "Jeżeli duże demokratyczne państwo nie potrafi poradzić sobie z jednym człowiekiem i musi łamać wszystkie zasady prawa, to ja się z tym nie zgadzam i uważam to za potwornie niebezpieczne, zwłaszcza jeżeli taki przykład płynie z Sejmu i ze strony Prezydenta".


Obecny wygląd Mariusza Trynkiewicza
(źródło: fakt.pl)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Osobisty alkomacik.

Myślałem, że już mało który pomysł Naszego rządu będzie mnie w stanie zdziwić. Niestety i tym razem moje przekonanie było błędne. Od przyszłego roku każdy zmotoryzowany członek polskiego społeczeństwa będzie musiał posiadać swój własny prywatny alkomacik. Ile będziemy musieli zapłacić za ten karkołomny pomysł, a kto na tym zarobi?

Zarobią oczywiście producenci alkomatów. Już teraz szacuje się, że projekt ten przyniósłby im w skali roku 1 mld złotych zysku. Oczywiście zaprzecza temu Nasz kochany premier, który twierdzi, że średnia cena osobistego alkomaciku wyniesie od 5 do 10zł. Obecnie w takiej cenie są alkomaty jednorazowego użytku, których odczyt nie jest wiarygodny, a w dodatku nie spełniają one unijnych norm. Zatem gdzie tu logika? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. W Naszym kraju zarejestrowanych jest około 25mln samochodów, z czego 19 mln to pojazdy osobowe. W takiej sytuacji obowiązek posiadania własnego alkomatu byłby niczym kolejny podatek czyt. zysk dla państwa.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to iż Nasi rządzący myślą, że w ten sposób wygrają z pijanymi kierowcami, którzy co jakiś czas okazyjnie wpadają sobie na podwójnym gazie w grupę przechodniów lub na alkoholowym rauszu taranują banom jakiś samochód. Nie mam pojęcia w jaki sposób posiadanie własnego alkomatu w samochodzie miałoby wpłynąć na kierowców poruszających się po polskich drogach.

Zresztą jak wiemy, każdy Polak dmuchać potrafi, ale niestety nie każdy wie co to umiar i kultura, a to od niej przede wszystkim należałoby zacząć reformę.



piątek, 17 stycznia 2014

Internetowe królestwo obłudy.

Jakiś czas temu postanowiłem, że podejmę się pewnego badania społecznego do którego wykorzystam internetowe czaty. Logowałem się na nie pod różnymi dwuznacznymi nickami w stylu "On20KceOralnej" czy "On20KceDojrzałej" i pisałem (czatowałem) z innymi użytkownikami. Wystarczyło kilka konwersacji bym przekonał się jak bardzo prostoliniowo potrafią myśleć ludzie.

Gdy używałem pierwszego loginu, byłem odbierany jako napalony 20-latek szukający "lodziary". Nikomu nie przyszło do głowy, że z chęcią popisałbym po prostu z rozmowną i otwartą dziewczyną. Gdy z kolei używałem nicku nr 2 większość "czatowiczów" myślała, że jestem zdesperowanym młodym ogierem, chcącym "zaliczyć" dojrzałą klacz. Spotkałem się z wielkim oburzeniem użytkowniczek powyżej 30 roku życia (o ile tyle lat miały one naprawdę). Czułem, że chciałyby mnie one zlinczować i wygnać z czata, jakbym zakosił im jabłko z ogródka. Mało która pomyślała o tym, że dojrzałą/dojrzałym można być pod różnym względem, chociażby emocjonalnym czy życiowym.
Przykłady te pokazują, że większość ludzi korzystających z czata dysponuje dość wąskim, zakresem percepcji. Nazwa użytkownika jest dla nich wyznacznikiem tego kim jest dana osoba i czego chce,szuka bądź pragnie. Podejście to wydaje się jak najbardziej błędne, tym bardziej, że w każdej chwili można się wylogować, zmienić nick i zalogować ponownie. Inaczej mówiąc z "GrubejLochy69" możemy zmienić się w "Hotkocice21xxx", o czym nie dowie się żaden inny użytkownik czata (no może poza adminem).
Warto wspomnieć jeszcze o internetowych oszustach i naciągaczach, którzy w zamian za doładowanie do telefonu lub wysłanie kosztownego smsa, oferują nagie zdjęcia lub erotyczny pokaz na skype'ie.
Czaty pełne są obłudy, kłamstwa i ludzi, którzy wchodzą na nie dla zwykłej zgrywy. Myślę, że kwintesencją tego rodzaju portali, jest ten cytat: "wchodzę tu raz na 3 - 4 miesiące, gadam ze wszystkimi którzy napiszą do mnie, w zależności od typu i potrzeb owego osobnika gadam ze wszystkimi w Twoim przypadku byłam tą dojrzałą kobietą, inny dzisiaj błagał o to by dotknąć moich stóp i całować buty, kolejnego żona nie zadowala w łóżku a jeszcze inny jest wrażliwy i szuka kobiety ale żadna go nie chce. tutaj mogę być kim chce i dać im poprzez rozmowę to czego chcą". Jest to wiadomość, którą wysłała do mnie Jola, która na czacie podaje się za Asie. Chyba nic więcej dodawać nie trzeba.

Wątpię by ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego jak bardzo nieprawdziwe są internetowe czaty oraz ich użytkownicy. Skoro tak to w czym tkwi sekret ich popularności? Właśnie w tym, że można na nich być kim tylko się zechce. Dewiant może być Casanovą, nawet jeśli tak naprawdę nawet mu nie drgnie. Zakompleksiona nastolatka może być seksowną laską nimfomanką, a nieśmiały Zbyszek z 1D amantem jakich mało. Ta możliwość dowartościowania własnej osoby sprawia, że ludzie chętnie wchodzą do tego internetowego królestwa obłudy.

piątek, 10 stycznia 2014

Polska A i B.

Przeczytałem ostatnio w prasie o tym, że istnieje podział Naszego kraju na Polskę bogatą (A) i Polskę szczęśliwą (B). Trochę mnie to zdziwiło. Może dlatego, że przez większość mojego życia spotykałem się z określeniem jednej, solidarnej Polski. Tymczasem dowiedziałem się, że mieszkańcy wschodnich terenów Naszego kraju są biedniejsi, zmagają się z większym bezrobociem i na dodatek mało zarabiają. Czy są z tego powodu nieszczęśliwi? Wręcz przeciwnie! Ponoć tworzą oni trwalsze rodziny i żyją dłużej od mieszkańców ""bogatszych" i bardziej "cywilizowanych" regionów.

Z tego dychotomicznego podziału wynikałoby, że w Polsce nie da się być jednocześnie bogatym i szczęśliwym, albo jedno albo drugie. Nigdy nie byłem zwolennikiem zero-jedynkowego sposobu pojmowania świata. Uważam, że prowadzi on do zbyt dużego uogólnienia społeczeństwa, które przecież z samej swej natury jest mocno zróżnicowane. Wiem, że prowadzone są różne badania, wyliczenia i ekspertyzy potwierdzające ów podział, ale mnie one mimo wszystko nie przekonują.
Zresztą próba podzielenia takiego kraju jak Polska na lepszą i gorszą cześć jest dla mnie jak nachylenie się nad gównem i próba określenia, która jego część mniej lub bardziej śmierdzi. Wszyscy wiemy, że w Naszym kochanym kraju nie dzieje się najlepiej i nie mam tu na myśli jedynie sfery polityki.

Zatem niezależnie od tego czy podchodzi się z  Polski A (rzekomo tej o wyższym poziomie rozwoju) czy z Polski B (tej biedniejszej, ale rzekomo szczęśliwszej), jest się Polakiem, a prawdziwy Polak powinien żyć ponad podziałami!