Obserwatorzy

poniedziałek, 2 września 2013

Religijna propaganda

Kilka dni temu, idąc ulicą, zauważyłem stoisko z książkami obsługiwane przez dwójkę ludzi w średnim wieku. Pewnie przeszedłbym obok nich obojętnie, jak obok większości podobnych stoisk, w których to próbuje wcisnąć się ludziom wszelkiego rodzaju kit. Jednak nie tym razem, wszystko za sprawą tytułu jednej z publikacji wystawionej na owym stoisko, który brzmiał "Czym tak naprawdę jest Biblia?" Pytanie to pobudziło moje wewnętrzne wrodzone intelektualno-sarkastyczne chamstwo oraz ciekawość. 

Postanowiłem, że nie mogę przepuścić takiej okazji i choćbym miał stracić przy tym stoisku mnóstwo mojego jakże cennego czasu to muszę dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Podszedłem zatem do, elegancko ubranej, Pani w średnim wieku i grzecznie zapytałem jakie informacje zawierają publikacje umieszczone na wystawie. Pani, chyba lekko zdziwiona faktem, że pyta ją o to osoba w tak młodym wieku jak ja, zaczęła opowiadać mi o tym jak to dużo wiele osób, które czytają Biblie, nie rozumie jej prawdziwego przesłania i nie potrafi sobie odpowiedzieć na najprostsze pytania, które są w niej zawarte. Śmiałem się z Nią nie zgodzić, stwierdzając że u większości z Nas Biblia stoi na półce w salonie, pełniąc jedynie funkcje dekoracyjną. Częściej ścieramy z niej nagromadzony kurz niż ją czytamy. Moja odpowiedź zbiła Szanowną Panią z tropu, nie wiedziała co ma powiedzieć, wtedy do akcji wkroczył jej kolega w zbliżonym do Jej wieku i zaczął prawić mi biblijne morały, które rzekomo poparte są przypisami z Świętej Księgi Chrześcijan. Naprawdę starałem się go słuchać, ale zgubiłem się mniej więcej w połowie monologu, gdzieś między "Wybitnym Nauczycielem Jezusem Chrystusem" a "Ubolewającym nad ogromem ludzkich cierpień Bogiem".

Gdy Szanowny Pan już skończył, wybrałem 3 spośród kilkunastu wystawionych publikacji i zabrałem je ze sobą w celu zapoznania się z nimi. Powiem Wam, że to co przeczytałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Spodziewałem się w miarę obiektywnie przedstawionego tekstu z lekką nutą religijnej propagandy. Niestety autorzy tej jakże intrygującej książki postawili na bezpośrednie i niezbyt wyszukane pranie mózgu. Stawiali się oni praktycznie na równi z Bogiem, twierdząc że wiedzą czego Bóg tak naprawdę od Nas chce i dlaczego tak wobec Nas postępuje. Oczywiście nie obyło się bez stwierdzeń, że Bóg nie jest odpowiedzialny za problemy z jakimi się zmagamy i co więcej to On daje Nam jedyną nadzieję na ich rozwiązanie, możemy zatem darzyć go bezgranicznym zaufaniem... 
Wszystko to było oczywiście poparte przypisami z Biblii, którą te skubańce znają chyba na pamięć. Najbardziej przypadło mi do gustu zdanie w którym to Bóg przedstawiony był jako mądry i potężny Stwórca, który nie musi Nam niczego wyjaśniać...
Nigdy w swoim życiu nie przeczytałem większego absurdu, ale byłem twardy i brnąłem dalej w kolejne rozdziały. Gdy z któregoś z nich dowiedziałem się, że jedyne prawdziwe imię Boga to JEHOWA, wszystko stało się dla mnie jasne jak słońce. Te religijne popaprańce przeniosły się sprzed Naszych drzwi na ulice miast! Teraz tam w pełni legalnie będą siać swoją propagandę, w której to przedstawiają Nam jedyny słuszny sposób interpretowania Biblii oraz zaprzeczają m. in. teorii ewolucji Karola Darwina.

Niestety mój mózg nie wytrzymał nadmiaru tych bredni, przez co musiałem przerwać dalsze studiowanie tych publikacji. Z resztą tytuły kolejnych rozdziałów nie zapowiadały niczego dobrego.
Nie chcę tutaj nawoływać do zaprzestania rozpowszechniania publikacji tego typu. Chciałbym jedynie, żeby informacje w nich zawarte przedstawione były w sposób obiektywny.

2 komentarze:

  1. Nie wyczułeś podstępu? :D Też ich widuję, na Stawowej się ulokowali, mnie to z odległości już Jehowym śmierdziało, dlatego trzymam się z daleka od nich i ich mądrości, wolę zachować jeszcze jakieś szare komórki na cenniejsze informacje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do nich specjalnie zagadałem ;) chciałem się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i byłem ciekaw co mi powiedzą oraz jak będą chcieli przekonać mnie do swoich racji.

    OdpowiedzUsuń