Obserwatorzy

piątek, 5 grudnia 2014

Seksualna rewolucja

W dobie szybko rozwijającego się rynku ekonomicznego i konsumpcyjnego w wielu zawodach i branżach zachodzą mniej lub bardziej istotne zmiany. Pracownicy z reguły szybko się do nich przyzwyczajają i sukcesywnie potrafią wdrożyć je do swojego systemu pracy.
Jednakże od każdej reguły są wyjątki, czyż nie? Jest branża, której zmiany są nie w smak, a mam na myśli najstarszy zawód świata jakim jest prostytucja!

Otóż przeczytałem ostatnio, że Panie zajmujące się ową działalnością skarżą się na zmianę standardu udzielanych przez nich usług. O co konkretnie chodzi? Już tłumaczę. Otóż Panie są zniesmaczone faktem iż zamiast dawać mają...gadać! Tak, to nie żart. Okazuje się, że spora część klientów korzystając z usług prostytutek, zamiast seksu oczekuje...rozmowy i pocieszenia! Problem w tym, że usługodawczynie to nie Ewy Drzyzgie! Jak same mówią, nie są od tego by pełnić rolę psychoterapeutek czy przyjaciółek. Od kiedy to prostytutka ma "zaspokoić" faceta emocjonalnie zamiast seksualnie?! To jakiś absurd.
Ja osobiście w pełni rozumiem zakłopotanie tych biednych dziewczyn. Nie rozumiem z kolei zupełnie zachowania mężczyn. Poważnie są faceci, którzy jeżdzą na panienki żeby się wyżalić?! Co to kurwa? Rozmowy w Toku?! Poza tym przecież za podobną cenę można sobie zamówić wizytę u psychoterapeuty, do którego można pojechać o normalnej godzinie i to bez ukrywania tego przed żoną (piszę tak, gdyż rzekomo  ponad połowa facetów korzystających z usług prostytutek, jest żonatych).
Jednakże wcale nie zdziwiłbym się, gdyby w kraju takim jak Nasz, łatwiej byłoby  skontaktować się z prostytutką niż z wykwalifikowanym psychologiem...o ironio.

Ale spokojnie, bez obaw. Znalazłem rozwiązanie! Jest nim zalegalizowanie prostytucji, które przyniosłoby niebywałe korzyści i nowe możliwości. Mianowicie można by wówczas zorganizować szkolenia z zakresu psychologii i socjoterapii dla wszystkich dziewczyn pracujących w zawodzie, które chciałby podnieść swoje kwalifikacje. Kolejnym rozwiązaniem mogłoby być bezpośrednie zatrudnianie w zawodzie absolwentek psychologii. Spadłaby wówczas stopa bezrobocia wśród młodych ludzi, a i absolwentki mogłoby połączyć w końcu teorie z praktyką, czyż nie? Przy okazji załatałoby się również dziurę budżetową. Jak dla mnie, same korzyści. A Wy co o tym myślicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz